Rak to nie wyrok. Rak. To się leczy! Od kilku już lat obserwujemy kolejne kampanie poświęcone profilaktyce i leczeniu różnych rodzajów raka. Na stronie internetowej kampanii „Rak. To się leczy!” czytamy: „Choroba naszej cywilizacji. Atakuje bez względu na wiek, zasobność portfela czy styl życia.
Czasem bywa bezlitosny, ale coraz częściej udaje się z nim wygrać. Wcześnie wykryty i właściwie leczony może być pokonany nawet w stu procentach.” lub: „Polacy nie doceniają wagi profilaktyki, przede wszystkim w kwestii zdrowia i życia. Nie badają się, bo wolą „nie wiedzieć” lub zgłaszają się, gdy choroba jest zaawansowana, a jej leczenie jest trudniejsze i kosztowniejsze.
Według prognostyk nowotwory będą głównymi chorobami w Polsce. W 2009 roku na raka zachorowało prawie 140 tysięcy osób. Obecnie ponad 300 tysięcy osób jest chorych i żyje z nowotworem. A te liczby, według statystyk polskich, mogą się zwiększać.”Idea szlachetna, cel kampanii słuszny. Ale czy faktycznie można w Polsce leczyć raka? Mam co do tego coraz większe wątpliwości – leczenie raka coraz częściej staje się przywilejem osób, które stać na opiekę i swobodny dostęp do specjalistów w prywatnych placówkach służby zdrowia.
Czy bliska mi osoba, u której przed kilkoma laty rozpoznano raka przysadki mózgowej, żyłaby do dzisiaj, gdyby zdecydowała się na diagnostykę w państwowej służbie zdrowia, zgodnie z obowiązującymi w niej procedurami i terminami? Wątpię. Odpłatnie wykonała badania, a łańcuszek ludzi dobrej woli pomógł w załatwieniu operacji w ciągu zaledwie kilku tygodni od diagnozy. Gdyby ten ktoś nie zdecydował się na taki krok, prawdopodobnie nie byłoby go już z nami. Guz był duży, rozwijał się błyskawicznie, a czekanie na terminy badań i wizyty u kolejnych lekarzy mogło oznaczać wyrok śmierci.
Opieka onkologiczna w Polsce jest źle zorganizowana. Pacjenci, u których lekarze podejrzewają raka, miesiącami czekają na badania i wizyty u specjalistów. A przecież komórki nowotworowe szybko się rozrastają – nawet kilka tygodni zwłoki może przesądzić o czyimś życiu. Jedynym wyjściem stają się prywatne wizyty i kosztowne badania. I dla tych, których na to stać, to może nie byłby duży problem, ale państwowe placówki służby zdrowia nie respektują skierowań od lekarzy, którzy nie mają podpisanej umowy z NFZ.
I tak błędne koło się zamyka. Pacjent, dla którego liczy się każdy dzień, musi udać się w tournée do takiego lekarza, od którego skierowanie będzie honorowane. W błędzie jest ten, kto myśli, że na taką operację potrzeba zaledwie jednego dnia…Leczenie chorych na raka pozostawia wiele do życzenia. Czas odgrywa tutaj zasadniczą rolę, ale zarówno państwo, jak i lekarze zachowują się tak, jakby to nie miało żadnego znaczenia. Dziesiątki, setki, a może nawet tysiące pacjentów skazywanych jest w ten sposób na śmierć.
Może to brzmi brutalnie, ale takie są fakty. Nieważne, czy masz już zdiagnozowanego raka czy też dopiero usłyszałeś wstępną diagnozę i czekasz na jej weryfikację za pomocą rozmaitych badań i konsultacji, i tak nie jesteś traktowany priorytetowo, jak osoba, której życie jest poważnie zagrożone. Masz szczęście, jeśli akurat twoja choroba nie rozwija się w zawrotnym tempie. Ale jeśli jest inaczej, nie pozostaje ci nic innego, jak modlitwa o cudowne ozdrowienie. Chorzy chodzą od Annasza do Kajfasza, szukając dla siebie pomocy i ratunku, ale bezwzględny system opieki zdrowotnej nie ułatwia im zadania. Żeby w naszym kraju chorować, a tym bardziej na raka, trzeba mieć naprawdę dużo sił i, paradoksalnie, zdrowia.
Może więc jednym z celów kampanii powinno być nie tylko uświadamianie społeczeństwu, jak poważną chorobą jest rak i jak istotna jest profilaktyka, ale zmiana systemu opieki onkologicznej na taki, który umożliwi szybkie i skuteczne leczenie? Bo w świetle tego, co się teraz dzieje, zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i lekarze mogą czuć się usprawiedliwieni. To, że statystyki są przerażające (w Polsce ratuje się średnio 42 ze 100 pacjentów, chociaż współczesna wiedza medyczna pozwala na wyleczenie min. 62 ze 100), to przecież wina samych pacjentów, którzy nie dość, że nie dbają o siebie, to jeszcze zwlekają z wizytą w przychodni.
Dostęp do nowoczesnych leków i terapii diagnostycznych oraz wprowadzenie odpowiednich systemów zarządzających procesem leczenia mogą uratować wiele ludzkich istnień. Przydałaby się zatem akcja lub kampania społeczna, której adresatem byłoby Ministerstwo Zdrowia. Gdyby pacjenci i ich bliscy, a także ci, którzy pokonali chorobę, zainicjowali taki ruch, może wtedy byłaby szansa na jakąś zmianę na lepsze. Jeśli nie teraz, to w przyszłości. Miło czasem pomarzyć…Bo czy rzeczywiście rak to nie wyrok? Czy raka się leczy? Tak, ale niekoniecznie w Polsce. Polsko, pozwól żyć.