Wydawca: Mira Books
Okładka: twarda
Wydanie pierwsze: 2010
Nie każdy debiut jest udany. I tak jest w przypadku „Dotknąć prawdy” Antoinette van Heugten. Choć zdania, jak zwykle są podzielone – po Internecie krąży wiele pozytywnych opinii na temat tej pozycji. Mnie jednak książka ta nie przypadła do gustu. Banalna fabuła, spłycona psychologia postaci, choć van Heugten porusza tematy związane z chorobami psychicznymi, a do tego przewidywalność, przewidywalność i jeszcze raz przewidywalność, zwłaszcza pod koniec lektury.
Zakończenie jest tak trywialne, że aż woła o pomstę do nieba. I nie przemawia do mnie fakt, że autorka pisała powieść przez dwanaście lat, a chcąc udoskonalić swoje dzieło, przepisała je aż dwadzieścia trzy razy, zanim zostało opublikowane. Oczywiście, dla zwiększenia sprzedaży wielu krytyków napisze pochlebną recenzję, tylko czy warto wprowadzać czytelników w błąd?I o co cały ten krzyk? Głównym bohaterem jest nastolatek – Max Parkman – autystyczny, rozchwiany emocjonalnie geniusz uznawany przez swoją matkę, nowojorską prawniczkę, za chodzący ideał. Życie tych dwojga zmienia się, gdy nastolatek zostaje oskarżony o morderstwo.
Danielle Parkman zdaje sobie sprawę z pogarszającego się stanu jej syna – chłopak staje się coraz bardziej agresywny, a wreszcie sięga po narkotyki. Jednak matka nie chce pogodzić się z diagnozą lekarzy ze szpitala psychiatrycznego; nie wierzy, że Max może być niebezpieczny. Dopiero gdy znajduje zakrwawionego i zamroczonego syna tuż obok brutalnie zamordowanego pacjenta, zaczynają budzić się w niej wątpliwości i rozterki. Czy syn faktycznie jest niewinny czy też może ona sama traci już kontakt z rzeczywistością? A może jednak Max naprawdę jest zabójcą? Danielle postanawia odkryć prawdę niezależnie od tego, jaka ona jest – zrobi wszystko, by znaleźć prawdziwego mordercę i uchronić syna przed zniszczeniem przez system, który chętnie uznałby go za winnego. Brzmi nieźle, ale następujący po sobie ciąg wydarzeń wywołuje zażenowanie – intrygi są tak proste i nieskomplikowane, że aż przewidywalne.
Opis relacji matki z niepełnosprawnym synem, jej obawy, lęki, troska i poświęcenie to ckliwy pean na cześć matczynej miłości. Ponadto zupełnie niepotrzebnie został wprowadzony wątek romansowy pomiędzy Danielle a adwokatem pomagającym jej w śledztwie.Ciekawie zapowiadający się temat został potraktowany w bardzo szkolny i amatorski sposób, jak to na prawdziwy debiut przystało. Również sam warsztat pozostawia wiele do życzenia. Autorka starała się stworzyć thriller medyczny zamiast powieści obyczajowej i nie do końca jej się to udało. Jeśli ktoś ma na swoim koncie sporo dobrych kryminałów, a mimo to ma ochotę przeczytać „Dotknąć prawdy”, to niech to zrobi, ale na własne ryzyko.
Marta Milczewska